sobota, lutego 21, 2015

Wayward Pines. Szum...czyli jak to ja jestem zorientowana ;-)


Dzisiaj, niejako idąc za ciosem, pozwolę sobie opublikować kolejny post. O książce, która porusza problematykę podobną do tej z poprzedniej notki. Wprawdzie nie będzie ani słowa o problemach z energią elektryczną, ale za to będzie o walce o przetrwanie, o pomieszaniu zmysłów, innej rzeczywistości i o ... Twin Peaks, ale to dopiero na samym końcu.
Chodzi o powieść.
Blake Crouch napisał "Wayward Pines. Szum." Czytałam powieść na czytniku i nie przyjrzałam się zbyt uważnie okładce, a właściwie zdaniu polecającemu ową powieść. Co z tego wynikło o tym za moment.
Do lektury powieści zabrałam się z ciekawością, chociaż autora nie znam w ogóle. Wiedziałam, że jest to rodzaj thrillera a ja akurat thrillery to zawsze i wszędzie mogę pochłaniać.
Od samego początku historia wciąga bez reszty. Jest pełna niedopowiedzeń, tajemnicza i momentami mocno niepokojąca. O co chodzi?
Otóż, poznajemy głównego bohatera leżącego gdzieś na łące. Jest okrutnie pokiereszowany, ubrany w ciemny garnitur, w kieszeniach pusto, tylko scyzoryk... To Ethan Burke, o tym dowiadujemy się nieco później. Poznajemy jego historię sprzed wypadku, bo do takiego doszło. Dziwne zderzenie samochodu Ethana z ciężarówką. Towarzyszymy naszemu bohaterowi podczas wędrówki po dziwnym, idyllicznym miasteczku. To właśnie tytułowe Wayward Pines. Nikt z radośnie uśmiechniętych mieszkańców w ogóle nie zwraca uwagi na potykającego się i zakrwawionego człowieka. Zauważamy, że coś nie tak jest z tym miasteczkiem. To samo wrażenie ma główny bohater. Po jakimś czasie trafia on do szpitala, siostra Pam obiecuje poszukać jego ubrań i iPhone'a. 
Potem akcja przyspiesza, jest pełna zwrotów, pojawiają się nowe wątki i postaci. Ale w żadnym razie nie tłumaczy nam to, dlaczego Ethan nie jest w stanie wydostać się z miasteczka marzeń. Po drodze odkrywa on zwłoki przyjaciela - agenta służb specjalnych i już wie, że jego przeszłość pełna jest okrutnych wspomnień, również z czasów służby wojskowej. Okrutne jest wspomnienie o tym, jak był poddawany torturom.
Ethan powoli poznaje prawdę. Autor powieści dozuje ją partiami. A nasz bohater jest dzielny, nie poddaje się. Taki męski ideał naszych czasów. 
Jaka zaś jest prawda? Dość zaskakująca i oryginalna. Jednak nie będę jej zdradzać, bo być może są jeszcze osoby, które nic na temat książki i planów serialowych z nią związanych, nie wiedzą.
A co odkryłam ja, na samym końcu? W słowach samego autora dołączonych do kart powieści poznałam jego główną inspirację. Słowa z okładki, na które nie zwróciłam uwagi tłumaczą to idealnie: "Twin Peaks zmieniło nazwę na Wayward Pines. Czekałem na kogoś, kto przytuli osamotnionych fanów przedziwnego serialu Lyncha" /Bartosz Węglarczyk

I tak oto wszystko stało się jasne, ale ja się cieszę, że o tym nie wiedziałam na początku. Dzięki temu nie porównywałam tej historii do serialu sprzed lat, który wszak utkwił mi na zawsze w pamięci.
Bo "Wayward Pines. Szum" to zupełnie inna opowieść. Poruszająca, trzymająca w napięciu i pobudzająca wyobraźnię. Okazuje się też, że jest to pierwsza część trylogii oraz że na jej podstawie powstaje/powstał serial. Ma być prezentowany na antenie telewizji FOX. A może nawet już tam gości? To muszę koniecznie sprawdzić. To może być ciekawa propozycja dla wszystkich wielbicieli oryginalnie podanej tajemnicy.

No i jeszcze powiem Wam jedno. Teraz czas na kolejną lekturę w serii. A więc "Wayward Pines. Bunt". Bo takowa jest i nawet udało mi się ją już nabyć na mój ukochany czytnik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz