piątek, marca 01, 2019

Kobiety pozbawione głosu, czyli recenzja powieści "Vox" Christiny Dalcher.


Mechanizm kontroli większej populacji przez określoną grupę ludzi lub jedną osobę uważaną niekiedy za nadczłowieka, budzi niepokój z różnych powodów. Ale najważniejszym z nich jest system zniewolenia, który prowadzi do wyniszczenia, wyrzucenia poza nawias społeczny ludzi niezasługujących na to, by pracować, wyrażać swoje zdanie czy żyć. Historia wielokrotnie pokazała jak doprowadzić ludzkość na skraj upadku, skazać ją na egzystencjalne minimum, uciszyć, kontrolować i dyskryminować niewygodne jednostki. Autorka powieści "Vox", Christina Dalcher, stworzyła dystopię o świecie zdominowanym przez mężczyzn, w którym kobiety i dziewczęta mogą wypowiedzieć jedynie sto słów dziennie. Mimo że jest to fikcja literacka, z pewnością odnosi się do znanych schematów z zakresu kontrolowania społeczeństw w imię wiary, przekonań lub chęci zysku.

Christina Dalcher to amerykańska neurolingwistka i językoznawczyni. Nie dziwi fakt, że tej tematyce poświęciła sporą część swojej pierwszej powieści. Jednak sednem opowiedzianej historii jest ukazanie specyficznego patriarchatu, nawiązującego do porządku społecznego znanego nam z lat pięćdziesiątych XX wieku, gdy posłuszne swym mężom żony przebywały w domach i dbały o komfort ciężko pracujących mężczyzn. Jednocześnie mężczyźni ci hołdują przekonaniu, że taki porządek rzeczy wywodzi się bezpośrednio z doktryny starotestamentowej, według której miejsce kobiet wyjaśnia prosta hierarchia: "Bóg, mężczyzna, kobieta". Wszak Biblia wiele razy uświadamiała wiernym, że "głową każdego mężczyzny jest Chrystus, mężczyzna zaś jest głową kobiety, a głową Chrystusa - Bóg". Stworzone w ten sposób tło stanowi bazę dla scenariusza przyszłości, w którym kobiety Ameryki zostały poddane kontroli mężczyzn, pozbawione praw, w tym tego najważniejszego - prawa głosu.
Główna bohaterka i jednocześnie narratorka powieści - Jean McClellan, dzięki której poznajemy nową rzeczywistość,  to uznana lekarka, która swego czasu poświęciła się badaniom naukowym nad zaburzeniami mowy po doznanym udarze. Niestety, jej kariera została brutalnie przerwana przez działania nowego amerykańskiego reżimu, który wydał dekret o niemal całkowitym milczeniu kobiet.
Początek powieści jest naprawdę obiecujący. Z pewnością przywodzi również skojarzenia z niezwykłą powieścią Margaret Atwood "Opowieść podręcznej". W obu wizjach przyszłości kobiety zostały zdominowane przez mężczyzn, uprzedmiotowione i zastraszone. 
W "Vox" Jean McClellan, matka i żona, wypełnia obowiązki domowe, nie ma dostępu do komputera, książek czy gazet. Pomiędzy przygotowaniem obiadu a zakupami, może oglądać telewizję, z jedynie słusznymi programami propagandowymi czy dozą rozrywki, która według rządzących państwem nie stanowi zagrożenia (lubicie oglądać transmisje z rozgrywek golfa?). Większość kanałów filmowych i nie tylko została zakodowana, dostęp do nich mają jedynie mężczyźni.

Jednak największą uciążliwością dla Jean i innych kobiet jest obowiązek noszenia na ręku specjalnej bransoletki, która wyposażona w specjalny licznik, pozwala im wypowiedzieć nie więcej niż sto słów dziennie. Za każdą niesubordynację w tym zakresie grozi porażenie prądem prosto z bransoletki, która może stać się groźnym narzędziem tortur. 
Pierwsze rozdziały ciekawie przedstawiają wizję tego dystopicznego świata. Pomysł autorki jest intrygujący i skłania do refleksji nad symptomami zmian, których często nie zauważamy, a mogą prowadzić do drastycznych ograniczeń prawnych w różnych społecznościach i państwach. Ponadto mamy możność przyjrzeć się przeszłości głównej bohaterki, jej bliskich i znajomych. Tym samym dowiadujemy się, jak to wszystko się zaczęło?
"Vox" to thriller, który ma ambitną podbudowę, ważne przesłanie i temat, który musi prowokować do myślenia. Jednak w którymś momencie wytraca impet, paradoksalnie wtedy, gdy dr Jean McClellan otrzymuje możliwość mówienia od ludzi z rządu, bo mają dla niej specjalne zadanie. Wówczas fabuła powieści podąża według schematu: są ci źli oraz ci, którzy spiskują i są w stanie doprowadzić do obalenia nowego porządku. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie poświęcenie tak dużej uwagi pozamałżeńskiemu romansowi, nierozwiniętym przez pisarkę powieściowym wątkom i postaciom, które mogłyby mieć nieco więcej głębi. Z tych powodów powieść jest, moim zdaniem, napisana bardzo nierówno. Uproszczone zakończenie nie dorównuje dobremu początkowi, które obiecuje wiele. 
Mimo to, powieść "Vox" stanowi ciekawy przykład literatury popularnej, która stara się zwrócić uwagę na ważne społeczne problemy, wpisuje się w dyskusję o prawach kobiet, przestrzega przed totalitarnymi zapędami polityków, fundamentalistów i współczesnych tyranów. Czytając "Vox" możemy zadać sobie pytanie "co się stanie, jeśli...?", dowolnie wypełniając miejsce zamiast wielokropka. Co, jeśli władza posunie się za daleko? Co, jeśli przestaniemy reagować na zło? Co, jeśli pozostaniemy obojętni? Co, jeśli przestanie nam zależeć na dobru innego człowieka?
"Vox" czyta się dobrze. Autorka sprawnie wiedzie czytelnika do finału powieści i odpowiednio dozuje zwroty akcji. Wprawdzie zakończenie książki nie było dla mnie satysfakcjonujące, ale nie przesłania to ogólnie pozytywnej oceny powieści. 
W świetle wciąż podejmowanych dyskusji nad prawami kobiet na całym świecie, powieść Christiny Dalcher z pewnością stanowi ważny głos.

Tytuł: "Vox"
Autor: Christina Dalcher
Przekład: Radosław Madejski
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2019 (premiera 27 lutego)
Wydawnictwo: MUZA SA





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz