środa, sierpnia 26, 2015

Zapraszam na "Szarlotkę" od Upiornych Muchomorów pewnej Sfinksicy.


Egzemplarz otrzymany od autorki
Tytuł dzisiejszego wpisu tylko na pozór może wydawać się bez składu i ładu. Szarlotka? jakie Upiorne Muchomory? I do tego jakaż Sfinksica? Otóż wszystkie składniki dobrze do siebie pasują. Będzie mowa o książce "Szarlotka", którą napisała polska autorka, debiutantka - Agata Machczyńska, prowadząca blog literacki Sfinksica kulturalna i wydała ją w wydawnictwie "Upiorne Muchomory". Tak na marginesie pani Agata jest założycielką i właścicielką wydawnictwa.
W maju tego roku otrzymałam od autorki "wyjątkowy" egzemplarz z autografem, różniący się od oficjalnego głównie nieco zmienioną okładką oraz pewnymi błędami natury korektorskiej. Oczywiście nie przeszkadzało to w żadnej mierze w lekturze. Natomiast ja czytałam tę książkę dość długo, chociaż ona praktycznie tego nie wymaga. W moim przypadku chodziło o pewne względy życiowe, dlatego przeczytałam ją w dwóch podejściach.


Egzemplarz oficjalny


O czym myślicie, kiedy widzicie słowo szarlotka? Bez wątpienia o pachnącym jabłkami cieście, które na przykład w dzieciństwie piekła wam mama lub babcia. Ale nie o szarlotce z domu rodzinnego opowiada ta książka, choć pojawi się w niej dwukrotnie.
Tak naprawdę ta książka przypomina w jakimś sensie szarlotkę, posiada ułożone warstwowo składniki literackie: jest w niej proza, tragedia, i to w trzech aktach oraz poezja. Wszystko zaś oprószone jest delikatnie magią, religią, trochę filozofią. I w takim zestawieniu książka nie jest łatwą lekturą. Mocno zanurza się w psychice, jest jak jazda bez trzymanki, praktycznie nie wiesz czy dojedziesz bezpiecznie, czy wylądujesz z głową na drzewie.
Tak właśnie rozpoczyna się książka. Główni bohaterowie - Ela (właściwie to Eleonora) i Antek jadą samochodem, mają groźny w skutkach wypadek, dochodzi do niego już na trzeciej stronie, co mocno skupiło moją uwagę. Uważam to za całkiem udany zabieg literacki. Następnie para młodych ludzi dochodzi do zdrowia w szpitalu w Czechach, po długim leczeniu wracają do domu a tam czekają na nich niezbyt miłe niespodzianki. W mieszkaniu odłączony został prąd, telefon milczy a na koniec okazuje się, że Antek i Ela stracili także pracę. 
Później już nic nie jest tak oczywiste. Poznajemy jeszcze matkę Antka, panią Lordowską, która zachowuje się kompletnie irracjonalnie lecz kolejne postaci to już zupełnie inna nierzeczywista płaszczyzna. 
Jest w tej książce szaleństwo, bohaterowie przechodzą przez ścianę własnego mieszkania, trafiają do Świętego Miasta - niby raju, nieba. To przedziwne miejsce, wbrew oczekiwaniom wcale nie takie przyjazne jakby się nam wszystkim wydawało gdy myślimy o "drugiej stronie". Co to za raj, w którym nie ma nawet wygodnego łóżka, brak Słońca, nikt  i nic nie rzuca cienia a w jeziorze nie uświadczysz najmniejszej ryby? Tak samo myślą nasi bohaterowie. A obok nich przewija się kawalkada postaci z jakiegoś innego wymiaru: mówiący kamień na półce, kot Jasio, który a jakże, również mówi, dziadek, któremu odrosła noga. 
Czego możemy się jeszcze spodziewać czytając książkę pani Agaty? Ano opisu rzeczywistości szpitala psychiatrycznego, która przybliży nas do ciężkiej psychozy. Ponadto mamy instrukcję tworzenia kamienia filozoficznego. Wszystko zaś co jakiś czas uzupełnione jest przez prowokujące sceny erotyczne (autorka wspomina o tym, że jest to literatura przeznaczona dla osób dojrzałych).
I czemu to tak naprawdę służy? Prawdę mówiąc nie do końca umiem odpowiedzieć na to pytanie. W tej książce jest mnóstwo elementów, nawiązań, wyzwań. Ta książka jest szalona. Ale zadaje również odwieczne pytania o szczęście człowieka. 

"Zawsze tego chciałam, kochać siebie, dbać o siebie. Wiem już po co się urodziłam. Miałam być szczęśliwa. To jedyny właściwy cel życia człowieka. Własne szczęście".

Opowiada o bliskości między ludźmi, o tym że powinny w nich zachodzić zmiany na lepsze. Inaczej bowiem nic nie ma sensu. I to akurat, jak najbardziej do mnie przemawia.
Ta książka opowiada o tym w bardzo karkołomny sposób. Na okładce pisarka serwuje nam następujące stwierdzenie:
"Szarlotka to powieść, w której szaleństwo staje się
 normalnością, a absurd okazuje się być bardziej
 logiczny od zdrowego rozsądku".
Jeśli jesteście na to gotowi możecie sięgnąć po tę lekturę. Warto również zapoznać się z blogiem samej autorki, ponieważ to może pomóc w zrozumieniu jej przekazu. 
Ja po raz pierwszy zetknęłam się z tego rodzaju powieścią - swoistym eksperymentem, zaintrygowała mnie. 
Życzę pani Agacie wielu literackich i życiowych sukcesów. Dziękuję jej za umożliwienie mi przeczytania jej powieści oraz za to, że zmotywowała mnie w końcu do wyrażenia opinii w tym temacie.

Informacje o książce;
Autor: Agata Machczyńska
Tytuł: Szarlotka
Wydawnictwo: Upiorne Muchomory
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 238






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz