środa, grudnia 16, 2015

Chciwość i władza w świecie pozbawionym wody. Recenzja "Suszy" Grahama Mastertona.




W niedzielne popołudnie padał deszcz. Właściwie za oknami powinien już pojawiać się śnieg, w końcu mamy połowę grudnia. Czy śnieg czy deszcz, to nie ma znaczenia. Oba zjawiska przynoszą ze sobą wodę. Oczywiście siedząc w ciepłym i suchym pokoju zupełnie mi to nie przeszkadzało. Można nawet powiedzieć, że widok za oknem skłonił mnie do wyboru powieści z nim kontrastującej.
Mam na myśli "Suszę" brytyjskiego pisarza Grahama Mastertona, słynącego przede wszystkim z horrorów. Jednak "Susza" to powieść z gatunku katastroficznych. Właściwie można określić ją jako thriller katastroficzny z dużą dozą sensacji.

Nie czytałam horrorów stworzonych przez Grahama Mastertona. Być może kiedyś sięgnę po któryś z nich. Wybór jest ogromny, jest ich ponad czterdzieści. Jednak miałam już styczność z twórczością pisarza. Swego czasu zaciekawił mnie "Głód", w którym znalazła się bardzo mroczna wizja świata pozbawionego żywności. Choć może nie całego naszego globu, ponieważ akcja powieści toczyła się w Stanach Zjednoczonych. Podobnie rzecz ma się w powieści "Susza". Sięgając po nową wizję katastrofy w wydaniu Mastertona chciałam przekonać się, jak pisarz poradził sobie z kolejnym rodzajem tragedii dotykającej ludzkość.
Czy zastanawialiście się do czego byliby zdolni ludzie, wasi przyjaciele, rodzina czy znajomi, gdyby zostali pozbawieni dostępu do wody? Wydaje się, że temat ten był już wiele razy eksploatowany w literaturze lub filmach. Ale czy zastanawialiście się tak naprawdę, ile bylibyście w stanie poświęcić dla łyka czystej wody? Zapewne wszystko. Tak też postąpili bohaterowie powieści Grahama Mastertona. Mieszkańcy San Bernardino w Kalifornii zostali postawieni przed faktem dokonanym. Ze względu na klęskę suszy lokalne władze zdecydowały o ograniczeniu dostaw wody i wprowadziły system zwany rotacyjnymi przerwami w jej dostarczaniu. Poszczególne dzielnice miasta miały mieć wyłączoną wodę na przynajmniej 48 godzin. Niestety, szybko okazało się, że to tylko teoria, w praktyce zaś dostępu do wody pozbawiono głównie dzielnice ubogich mieszkańców. Bo to oni, według egoistycznego gubernatora, nie zasługiwali ani na wodę, ani na życie. Skoro mieli problem z płaceniem podatków, korzystali z pomocy społecznej, władza nie miała obowiązku ustawicznie ich wspierać. 
"W tym życiu dostajesz to, za co płacisz, a jeśli cię na to nie stać, nie możesz tego mieć".
To filozofia gubernatora Halforda Smiley'a, bezwzględnego i skorumpowanego. 
Po drugiej stronie barykady Graham Masterton umieścił bohatera pozytywnego. To Martin Makepeace, były żołnierz amerykańskiej piechoty morskiej, zaprawiony w boju, ale zmagający się z wewnętrznymi demonami - "dżinami", które doprowadziły do rozpadu jego małżeństwa. Były wojskowy, który został pracownikiem opieki społecznej. Bardzo szybko odkrył dwulicowość gubernatora i oczywiście wplątał się w samo sedno kryzysu. Niezbyt mnie przekonał. Działał niczym Rambo, dokonywał niemożliwego i wymierzał sprawiedliwość. Wszystko to oczywiście w upale przekraczającym 40 stopni Celsjusza. Może go tylko usprawiedliwić działanie w imię miłości ojcowskiej, ponieważ siejąc spustoszenie wśród wrogów /patrz: firmy ochroniarskiej i policji/, chronił syna niesłusznie oskarżonego o morderstwo i gwałt. 
Jak to zazwyczaj bywa w pobliżu tak nakreślonego bohatera musi pojawić się kobieta, najlepiej fatalna. W powieści Mastertona rolę tę pełni piękna i tajemnicza współpracownica gubernatora.
Historia mogłaby być naprawdę ciekawa, gdyby nie nadmiar wybuchowych scen akcji. W pewnym stopniu zaburzają one podstawowy problem poruszany w powieści. Podobnie rzecz się ma z niedopasowanymi do całości scenami erotycznymi. Moim zdaniem nie sprzyjają temu, by wczuć się w rolę ludzi dotkniętych tak drastyczną klęską. 
Klęska suszy oczywiście jest w tle, są ludzie ogarnięci szałem zdobywania wody, a przy tym dokonujący pospolitych przestępstw, wśród których kradzieże należą do najmniej dotkliwych. Ten aspekt mógłby być, w tak skonstruowanej powieści, bardziej uwypuklony. Oczywiście autor skupia się nieco na postawach moralnych ludzi, którzy decydują o tym, kto jest predysponowany do tego, by przeżyć, ale czyni to tak, jakby świat miał czarno - białe barwy. Sądziłam, że odnajdę w tej powieści klimat z "Drogi" Cormaca McCarthy'ego, ale to chyba zupełnie inny kaliber.
Podsumowując. Książkę czyta się dość szybko z powodu sprawnie poprowadzonej akcji aż do wyjątkowo wybuchowego zakończenia. Główny bohater zachowuje się jak człowiek o nadludzkich zdolnościach. W końcu nazwisko Makepeace do czegoś zobowiązuje. Jeśli szukacie historii apokaliptycznej z głębokim przesłaniem nie znajdziecie tego w powieści "Susza"
To po prostu dość złowieszcza opowieść o tym, co może się zdarzyć, jeśli komuś przyjdzie do głowy posegregować ludzi i działać na granicy prawa. 
W niedzielę padał deszcz, wypiłam kawę i przeczytałam o suszy, z którą spektakularnie poradził sobie amerykański heros. Jeśli w przedświąteczny czas znajdziecie chwilę dla siebie, możecie sięgnąć po powieść Grahama Mastertona, ale nie spodziewajcie się fajerwerków...choć wystrzałów z granatnika nie zabraknie.


Tytuł: "Susza"
Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Albatros Andrzej Kuryłowicz S.C.
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 400

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz