wtorek, maja 29, 2018

Sami sprowadzimy na siebie plagę, czyli recenzja "Wyklucia" Ezekiela Boone'a.


W maju ukwieconym bzem przeczytałam książkę o pająkach, ciesząc się komfortem wynikającym z faktu, że były one jedynie tworem wyobraźni autora. Należę bowiem do tych osób, które nie darzą większą sympatią tych stworzeń, towarzyszących ludzkości od tysiącleci. Prawdopodobnie uciekłabym z krzykiem na widok choćby jednego włochatego bohatera powieści "Wyklucie", a przecież Ezekiel Boone powołał do życia miliony pająków, przebudzonych po tysiącach lat hibernacji i niosących zagładę. Na szczęście opisywane w książce wydarzenia to ciekawie przedstawiona fikcja, ukazująca apokaliptyczną wizję przyszłości ludzkości. Jednym słowem, Ezekiel Boone opowiedział ekscytującą historię o pająkach, z wciągającą fabułą, godną sfilmowania. Jestem pewna, że taki film przyciągnąłby przed ekrany kinowe wszystkich wielbicieli serii o Parku Jurajskim. Klimat praktycznie ten sam.

Historia zaczyna się w odległym Peru, na pograniczu Parku Narodowego Manu, gdzie amerykańscy turyści, znudzeni i bogaci, szukali wrażeń w sercu dżungli. Szybko zostali pochłonięci przez czarną, szumiącą i groźną falę. Chyba już domyślacie się, kto ją tworzył? Z miejsca przepełnionego grozą udało się uciec tylko jednemu uczestnikowi wycieczki, milionerowi, który po wszystkim oddychał z ulgą na pokładzie prywatnego samolotu. Niestety, jak szybko się okazało, po raz ostatni. Po rozbiciu się samolotu, już na amerykańskiej ziemi, na miejsce wypadku przybył agent federalny Mike Rich. Typowe działania śledcze przyniosły nieoczekiwany zwrot akcji. Na domiar złego w jednej z prowincji Chińskiej Republiki Ludowej władze zdecydowały się na użycie bomby atomowej. Coś dziwnego działo się w Indiach. Narastała atmosfera grozy, do tego doszedł chaos informacyjny, a w pewnym laboratorium badacze podglądali bardzo stary pajęczy kokon. 

W "Wykluciu" zagadka goni zagadkę. Pradawny gatunek pająków wzbudza strach, pojawiają się wciąż nowi bohaterowie, mniej lub bardziej zaangażowani w fabułę powieści. Jedni giną pochłonięci przez rzesze szybko poruszających się pająków, inni szykują się na przetrwanie apokalipsy w specjalnym schronie, a jeszcze inni próbują bohatersko powstrzymać nieuniknione. Nie brakuje amerykańskiej prezydent, która zmuszona jest podjąć decyzję nieprzynoszącą jej punktów popularności w nadchodzących wyborach. Narasta chaos, ludzie próbują uciekać, choć sami nie wiedzą dokąd. Nikt nie wie, jak poradzić sobie z tym, co nieuniknione. Tylko pająki wiedzą, co czynią. I prawdopodobnie czynić będą, bowiem "Wyklucie" zapowiada kolejne tomy serii o pajęczej akcji na całym globie.

"Wyklucie" to sprawnie napisana powieść. Czyta się ją szybko. Ciągłe zmiany scen akcji, mnóstwo postaci, dramatyczne momenty, nadają powieści odpowiednie tempo. Wszystko to daje radość z lektury, chociaż zakończenie nie jest już tak satysfakcjonujące. Domyślam się, że zostało podyktowane tym, aby przygotować grunt pod kolejną część serii powieści. Moim zdaniem mogłoby być bardziej spektakularne. 
Pomysł na książkę uważam za udany. Funkcjonując w obecnym świecie mamy do czynienia z wieloma zagrożeniami, wynikającymi z rabunkowej gospodarki, prowadzonej przez ludzi od dziesiątków lat. Wydaje się całkiem prawdopodobne, że sami doprowadzimy do własnego upadku, powołując do życia organizmy, które żyły miliony lat temu. Scenariusz wydarzeń opisany przez autora powieści "Wyklucie" może okazać się jak najbardziej możliwy do zrealizowania. Mam nadzieję, że wówczas będę daleko od epicentrum wydarzeń.


Tytuł: "Wyklucie"
Autor: Ezekiel Boone
Liczba stron: 344
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Insignis


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz