Kilka miesięcy temu miałam okazję przeczytać powieść po części opartą na faktach, wyjętą z tajnych akt służb specjalnych, która zainteresowała mnie sensacyjno - szpiegowską fabułą, trzymającą w napięciu i dającą mnóstwo przyjemności z lektury. Była to książka
"Czerwony Parasol", którą napisał
Wiktor Mrok. Poznawszy styl autora, piszącego w dojrzały sposób, bez wahania sięgnęłam po kolejną powieść, zatytułowaną
"Mała baletnica". Tym razem
Wiktor Mrok ustawił wysoko poprzeczkę przed wielbicielami mocnych wrażeń. Jego opowieść o międzynarodowym skandalu pedofilskim, zawierająca zapis śledztwa prowadzonego przez moskiewską policję, to historia, która budzi niesmak i smutek. Niesmak - bo nadużycia wobec dzieci powiązane są z dwoma, liczącymi się dla nas światami, międzynarodowego biznesu i wielkiej polityki. Smutek - bo erotyka z udziałem dzieci stała się produktem rynkowym, produkowanym celowo, dla przyjemności dorosłych.