"Co mówią umarli" w ofercie Legimi |
Z opisu książki wynika, że mamy do czynienia z "czarnym kryminałem, w którym ślady policyjnego śledztwa prowadzą do dziwnego klubu miłośników powieści Nabokova" a "inspektor prowadzi śledztwo zgodnie z przyjętymi normami - żmudnie i po kolei". Cóż, ja dodałabym jeszcze, że robi to po prostu nudnie.
Intryga powieści nie jest mocno skomplikowana. Na plaży w Kartagenie policja przypadkowo odkrywa zwłoki dziewczynki. Niedaleko od miejsca potwornego znaleziska znajduje się kompletnie pijany chłopak, którego bez problemu można powiązać z ofiarą. Tak to przynajmniej wygląda na początku i dlatego sprawę otrzymuje młody, nieopierzony inspektor hiszpańskiej policji - Juanito Proaza. Jego szef uważa, że tak prosta i błaha sprawa pozwoli młodemu policjantowi przećwiczyć świeżo wyszkolone umiejętności.
Juanito rozpoczyna więc rutynowe śledztwo, które powoli doprowadza go do wielu niewiadomych. To, co miało być proste, okazuje się z czasem mocno zagmatwane. Pojawiają się kolejne ofiary, nowe i te odnotowane w dokumentacji policyjnych spraw niewyjaśnionych. Ktoś, jeden lub grupa morderców, w tajemniczy sposób zwabia dziewczynki - nimfetki. Powieść porusza bardzo poważny problem - pedofilię, gwałty wobec osób nieletnich, morderstwa dzieci. Mnie zaciekawiły, podane przez autora powieści, statystyki dotyczące porwań dzieci w Hiszpanii i Europie. Ale poważny problem to chyba za mało by napisać naprawdę dobry kryminał.
Młody inspektor, który próbuje wcielić w życie pomysły zaczerpnięte z przeczytanych powieści kryminalnych, bo je uwielbia, natrafia na ślad, który prowadzi go do tajemniczego "klubu Lolity".
Nawiązanie do problematycznej, skandalizującej powieści "Lolita" jest nawet ciekawym zabiegiem fabularnym. Dzięki temu napotykamy na różnorodne opinie na temat Nabokova, ale również innych kontrowersyjnych pisarzy. Poza tym w powieści jest mnóstwo odniesień do sztuki: rzeźby
i malarstwa (do końca nie zgłębiłam w jakim celu). Ten, kto jeszcze nie miał okazji sięgnąć po "Lolitę" być może zrobi to a już z pewnością zainteresuje się adaptacjami filmowymi, o których wspomina powieść Estrady.
Język powieści jest bogaty, zróżnicowany i dopasowany do poszczególnych bohaterów, zarówno do tych młodych, którzy szaleją na plażach jak i staruszków z klubu literackiego, ale ja miałam wrażenie, że forma przewyższała treść.
W powieści "Co mówią umarli" duża część poświęcona jest pracy patologa Luzona. Ten mężczyzna o dość specyficznym poczuciu humoru, jest bardzo pomocny w śledztwie prowadzonym przez głównego bohatera. Między nimi zawiązuje się przyjazna więź. Opis pracy Luzona przywodził mi na myśl trochę twórczość Simona Beckett'a (chociaż trochę na wyrost).
Muszę też przyznać, że po raz pierwszy w powieści kryminalnej spotkałam inspektora, który nie był za bardzo naznaczony przez los, nie miał problemu z alkoholem i słuchał ciężkiego metalu. Oczywiście wzbudzał sympatię (młody, naiwny, kulturalny), ale czy nie był zbyt przewidujący jak na niedoświadczonego nowicjusza?
"Co mówią umarli" jest powieścią, którą przeczytałam bez wielkiego napięcia oraz emocji, zakończenie mnie nie zaskoczyło (no może troszeczkę, ale tego oczywiście nie mogę zdradzić), ponieważ było do przewidzenia a autor nazbyt nachalnie podtykał czytelnikowi rozwiązanie.
Powieść jest początkiem trylogii, być może kolejne tomy okażą się lepsze. Ja jednak nieprędko po nie sięgnę. Chyba zbrodnie w klimacie śródziemnomorskim mnie nie przekonują.
Pozostaję wierna mrokom Skandynawii, tym bardziej, że pewna premierowa powieść już na mnie czeka na półce.
Tytuł: "Co mówią umarli"
Autor: Rafael Estrada
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 366
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz