niedziela, marca 04, 2018

Therese Oneill zaprasza w podróż do epoki wiktoriańskiej, czyli recenzja "Niedyskretnika".


Drogie Panie, jeśli przeczytacie książkę o wdzięcznym tytule "Niedyskretnik", z pewnością docenicie cywilizację zachodnią XXI wieku, i ile nie żyjecie w rejonie, do którego dobrodziejstwa owej cywilizacji nie docierają do was na czas. Zakładam jednak, że tak nie jest, ponieważ korzystając z nowoczesnych mediów macie dostęp do najnowszych badań naukowych oraz literatury, która pozwala wam lepiej zrozumieć swoją pozycję w świecie współczesnym. Czytacie i oglądacie, zaglądacie na strony wydawnictw, sięgacie po różne literackie nowości. Książka, którą napisała Therese Oneill, pt. "Niedyskretnik" to wiktoriański przewodnik po dobrych manierach, seksie, małżeństwie i o tym, czego mówić nie wypada, przeznaczony dla kobiet i dziewcząt. "Niedyskretnik" to książka historyczna opisująca życie naszych praprababek w XIX wieku, których codzienność, w porównaniu do dzisiejszego stylu życia, przypomina ciężką katorgę, skazanych na wieczne potępienie więźniów. 

Czas rozpocząć podróż w czasie, by zrozumieć, że choć nasza cywilizacja nie jest w pełni doskonała, to jest dość dobra w porównaniu z tym, czego doświadczały kobiety w XIX wieku. Ale warto również dodać, że dzisiaj żyjemy w takiej a nie innej rzeczywistości między innymi dlatego, że nasze przodkinie - reformatorki zaczęły burzyć mury i zrzucać okowy, które ograniczały ich wolność. To dzięki nim i kolejnym pokoleniom możemy być wdzięczne za wiele udogodnień, o których one same nie mogły nawet marzyć. Możemy nosić majtki (czy wyobrażacie sobie ich codzienny brak, choćby w tak zwanych trudnych dniach?), rozwodzić się z mężczyznami, którzy traktują nas jakbyśmy były ich własnością, możemy brać udział w wyborach, pracować gdzie i jak chcemy, czytać i oglądać to, co lubimy, wychodzić samotnie na ulicę bez osądzania nas od czci i wiary, zatrzymywać się przed wystawami sklepowymi i robić zakupy, jeśli tylko mamy na to ochotę. Możemy to wszystko, bo cenimy sobie prawa człowieka. 
Głównym zadaniem książki napisanej przez Therese Oneill jest uświadomienie wszystkim, że wiek XIX, który oglądamy w filmach czy podziwiamy w literaturze popularnej, nie zawsze odpowiadał rzeczywistemu wizerunkowi epoki wiktoriańskiej. Często otrzymujemy za to piękne i romantyczne obrazki, które nie mają wiele wspólnego z życiem kobiet z tak zwanej klasy średniej. "Niedyskretnik" pozbawia wszystkich złudzeń, ukazując wzloty i upadki, jakich doświadczały mieszkanki ówczesnych metropolii i sielskich wsi.
Therese Oneill w prosty sposób, niepozbawiony ironii, odświeża nam historię, którą znamy ze szkoły, ale dodaje do niej wiele nowych faktów i ciekawostek, które wzbogacają nasze pojęcie o czasach, gdy mężczyźni dyktowali kobietom, jak mają żyć, i robili to z przekonaniem o swej niezgłębionej mądrości. 

Therese Oneill wyszukała, posiłkując się bogatą bibliografią, najciekawsze specjały z bogatej historii XIX wieku. Zaciekawienie, ale także przerażenie, mogą wzbudzać opisy ówczesnych kosmetyków i preparatów poprawiających kobiecą urodę. Dość powiedzieć, że w XIX wieku "kobietę umalowaną" zazwyczaj traktowano nad wyraz pogardliwie. Poglądy te umacniali swym autorytetem ówcześni lekarze, których poglądy "Niedyskretnik" serwuje przy okazji większości poruszanych kwestii. Dlatego, okazuje się, że dama niezdrowa może mieć "smutne piersi" (a więc dramatycznie obwisłe), piegi najlepiej "leczyć" za pomocą promieni słonecznych, bo "ogień oczyszcza wszystko", a najlepszym panaceum na pojawiające się zmarszczki jest spanie na wznak. Takich i podobnych smaczków znajdziemy w książce Therese Oneill mnóstwo. Wywołują śmiech, ale jest to raczej śmiech podszyty zgrozą i ulgą, że przyszło nam żyć w zupełnie innych czasach. Być może nie są one idealne, ale w porównaniu do epoki wiktoriańskiej mogą jawić się nam jako wyjątkowy raj. 
W książce odnajdziemy wiele informacji o takich kwestiach jak sposób ubierania się, wypróżniania się, radzenia sobie z menstruacją, nocą poślubną czy kontrolą urodzeń. To tylko niektóre z nich. Therese Oneill bezceremonialnie pokazuje całą  prawdę o czasach, które zakorzeniły się w naszych umysłach dzięki produkcjom filmowym, adaptującym niezwykłej urody powieści o romantycznych uniesieniach bohaterów w stylu Scarlett O'Hary. 
"Niedyskretnik" to zabawny, bogato zilustrowany i opatrzony komentarzami Autorki przewodnik po wiktoriańskiej kobiecości, uwięzionej symbolicznie przez sznurowany gorset. 

W kulturze, w której pierwsze skrzypce należały do mężczyzn, kobieta przypominała doskonale piękną niewolnicę, spełniającą zachcianki swego męża. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nie wszystkich dotyczyły sprawy opisywane przez Therese Oneill. Nie każda kobieta łamała sobie kości gorsetem, spożywała arszenik dla poprawienia urody, czy z przerażeniem układała widelce i łyżki przed zorganizowaniem wystawnego przyjęcia dla zaproszonych gości. Tak jak dziś nie każda kobieta marzy o wstrzykiwaniu sobie botoksu, czy karierze celebrytki - skadalistki. 
"Niedyskretnik" zwraca naszą uwagę na to, że w XIX wieku było wiele wstydliwych spraw, tematów tak nieprzyzwoitych, że nasze praprababki nie miały możliwości zrozumieć jak funkcjonuje ich ciało, a także pokazać światu, że są naprawdę godne szacunku. 
Jeśli chcecie uchylić zasłonę skrywającą życie w czasach wiktoriańskich, koniecznie zajrzyjcie do "Niedyskretnika". Therese Oneill gwarantuje podróż wypełnioną po brzegi zdumieniem, śmiechem i ...smrodem. Ten ostatni niech nie zrazi Was przed lekturą, na szczęście w każdej chwili możecie wziąć aromatyczną kąpiel, która nie poprowadzi Was na drogę do całkowitego zepsucia.


Tytuł: "Niedyskretnik"
Autor: Therese Oneill
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2018 (premiera 28 lutego)
Wydawnictwo: MUZA SA




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz