sobota, maja 14, 2016

Oddałam duszę diabłu. Recenzja "Mastera" Olgierda Świerzewskiego.


Niewiele wiem o pracy w korporacji. Nigdy nie miałam z nią do czynienia. Moja praca związana jest ściśle ze sferą budżetową, co ma swoje wady i zalety. W moim miejscu pracy nie ma wygodnego pokoju relaksacyjnego z miękkimi pufami i grami, nie ma siłowni, super bonusów, dodatkowych pakietów medycznych, drogich gadżetów.
W moim pokoju do wypoczynku mogę wypić kawę pomiędzy lekcjami, jeśli oczywiście nie wybieram się na dyżur pełniony wśród uczniów ochoczo i radośnie spędzających przerwę śródlekcyjną. Czasem mój dyrektor podaruje mi długopis z logo szkoły, szczególnie jeśli obchodzi ona swój zacny jubileusz, na święta trafia się drobna pomoc z funduszu socjalnego, raz czy dwa w roku wszyscy możemy wybrać się wspólnie do kina lub teatru. W konfrontacji z pracą w korporacji brzmi to banalnie i śmiesznie. Jednak czy na pewno?
Po przeczytaniu książki "Master" Olgierda Świerzewskiego mam mieszane uczucia. Jedno z nich jest wyjątkowo dominujące. To przerażenie. Ale jest także niesmak. Dlatego, że świat wielkich pieniędzy i walki o władzę nigdy się nie zmienia. Co najwyżej sięga po coraz bardziej wyrafinowane metody i nowsze środki. W opisaniu świata bez skrupułów, emocji i moralności Olgierd Świerzewski wspiął się na wyżyny. Jego "Master" mocno wyrył mi się w sercu i pamięci. 


"Master" to opowieść o wielkich transakcjach finansowych prowadzonych na najwyższych szczeblach międzynarodowych firm, o walce o władzę, w której eliminuje się przeciwników bez mrugnięcia okiem, bez zasad i wbrew wszelkim kodeksom etycznym. Napisana szczerze i dobitnie. Aż do bólu.
Głównym bohaterem jest Aleks Rymer, świetny finansista po czterdziestce, pracujący w amerykańskim funduszu inwestycyjnym w Nowym Jorku. Z powodu nieczystych zagrywek swojego szefa zostaje przeniesiony do Warszawy. Aleks czuje się upokorzony, zdradzony i pragnie zemsty.
W warszawskim oddziale firmy Green Stone Aleks nie ma łatwego zadania, nowi współpracownicy widzą w nim zagrożenie i pragną się go pozbyć za wszelką cenę. Rozpoczyna się walka o władzę, brutalna i bezwzględna. Rozpoczyna się gra. 


W tej grze Aleks Rymer staje się rozgrywającym, który eliminuje przeciwników niczym użytkownik symulatora wojennego. Jest "oficerem korporacji", człowiekiem - cyborgiem. Obdarzony nienaganną aparycją, narcystyczny, cyniczny i ambitny burzy ustalony porządek w warszawskiej firmie.
"Tworząc chaos dla innych, samemu należało zachować pełną kontrolę"
Kreacja postaci głównego bohatera to powieściowy majstersztyk. Aleksander Rymer to prawdziwy łajdak, który przyznaje się do tego, kieruje się w życiu machiawelicznymi zasadami. Otoczony kobietami, które sam sobie wybiera, w gruncie rzeczy jest samotny, choć i to nie ma dla niego znaczenia, skoro wszyscy umieramy sami. Jego wizerunek i działania poprzetykane sytuacjami dotyczącymi ludzi, którzy wiodą życie wokół niego, uwydatniają obraz człowieka wyjątkowego, innego, o nadludzkich zdolnościach. Momentami miałam wrażenie, że to sam anioł ciemności zstąpił na ziemię i bawi się w Boga. Aleks jest przystojny, wykształcony, charyzmatyczny i wywołuje wiele sprzecznych emocji. Czasem jest to podziw dla jego umiejętności i dalekowzrocznych posunięć, które zawsze pozwalały mu na uzyskanie przewagi nad wrogami. Czasem zaś wstręt, że człowiek zdolny jest do takiego bezosobowego i przedmiotowego  traktowania innych ludzi. Dla którego umysły kobiet podobne są do dwóch różnych systemów komputerowych, czyli Windows Microsoftu i OX Apple.
"Niby służą do tego samego, a całkiem inna filozofia"
Relacje bohatera z kobietami to osobny problem. Aleks realizuje najmroczniejsze fantazje seksualne, organizuje domowe spektakle, upokarza, ale z drugiej strony pragnie miłości. Tylko że taka miłość już się w jego życiu wydarzyła. Bardzo dawno temu. Jej wspomnienie towarzyszy czytelnikowi przez całą powieść, by na końcu objawić swoje nad wyraz smutne oblicze. 


Fabuła powieści, która zbudowana jest przede wszystkim wokół postaci głównego bohatera zawiera wiele wątków, ale wszystko jest ze sobą doskonale połączone. Nie ma tu nawet chwili na nudę, co jakiś czas akcja nabiera zawrotnego tempa, całość intryguje i zachęca do czytania. W powieści "Master" możemy podejrzeć, co dzieje się w szklanych biurowcach, na najwyższych piętrach, gdzie wśród chmur podejmowane są decyzje poruszające w posadach nasz współczesny świat. Wielka polityka, biznes, finanse i media. Teoretycznie mamy wyrobione własne zdanie na niejeden temat, ale czy na pewno zdajemy sobie sprawę, kto tak naprawdę pociąga za sznurki? 
Nie znam się na giełdzie, kwestiach prawnych i funduszach inwestycyjnych. "Master" w oryginalny sposób przybliżył mi tę tematykę. 

Lektura powieści Olgierda Świerzewskiego to wyjątkowe doświadczenie. Wywołała we mnie ogromne emocje i uczucia: od przerażenia po smutek. Przez długi czas miałam wrażenie, że weszłam do tolkienowskiego Mordoru, tylko że okazało się, że on istnieje naprawdę. To świat, który pozwala ludziom się rozwijać, realizować wspaniałe projekty, zapewnić rodzinie życie na bardzo wysokim poziomie. Ale cena jest równie wysoka: skrajne wyczerpanie, zaburzone relacje z innymi, konflikt wartości, brak równowagi i szacunku, także wobec samego siebie.
"Master" w swoim końcowym raporcie złożonym przez najważniejszego lidera pozwolił mi zrozumieć korporacyjny fenomen. Zapewnił wiele wrażeń także z powodu odwoływania się do malarstwa, sztuki fotografii i muzyki. W głowie miałam brzmienie saksofonu Johna Coltrane'a i obrazy Hieronima Boscha. 
Takiej bezpardonowej i mocnej prozy z pewnością długo nie zapomnę. Czego życzę również innym czytelnikom. Premiera powieści już niebawem, 18 maja 2016 r. Polecam, ale ostrzegam. 
Nie będzie wam łatwo zmierzyć się z  przenikliwym spojrzeniem Aleksa. Kartka po kartce przekonacie się, że nie można przed nim uciec. Nie pozostaje więc nic innego jak tylko czytać, aby nie zaprzedać mu duszy w całości.

Tytuł: "Master"
Autor: Olgierd Świerzewski
Wydawnictwo: MUZA SA
Rok wydania: 2016 (premiera 18 maja 2016 r.)
Liczba stron: 528
egzemplarz recenzencki

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu:






7 komentarzy:

  1. Ta książka bardzo mnie intryguje i ogromnie chciałabym ją przeczytać. Mam nadzieję, że mój egzemplarz recenzencki ostatecznie odnajdzie się na poczcie, gdzie najprawdopodobniej zaginął (lub zmienił właściciela!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobra książka. Mam nadzieję, że zagubiony egzemplarz się odnajdzie. A może zostanie wysłany ponownie?

      Usuń
  2. Książka bardzo dobra a rozwiązanie całej sytuacji bardzo intrygujące i ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie wciągnęła od początku. Polecam!

    OdpowiedzUsuń