Tym razem Jørn Lier Horst zdecydował się opowiedzieć o swoim głównym bohaterze, wspominającym swą pierwszą młodzieńczą sprawę kryminalną, która okazała się doskonałą okazją, by mógł zawalczyć o wymarzony awans. "Gdy mrok zapada" przenosi czytelnika do 1983 roku, w środek śnieżnej zimy, do spokojnego Stavern, małej i dość sennej miejscowości w norweskiej gminie Larvik. Atmosferę nadchodzących świąt Bożego Narodzenia zaburza wiadomość o efektownym napadzie na bank. William Wisting, wówczas młody i początkujący policjant, bierze udział w policyjnym pościgu za przestępcami. Mimo ogromnego zaangażowania w sprawę jedyne, co może zrobić, to napisać raport z przeprowadzonej akcji i śledzić poczynania starszych, doświadczonych kolegów z wydziału śledczego. Jednak w pewnym momencie los uśmiecha się do pełnego zapału funkcjonariusza. Oto bowiem współczesne przestępstwo łączy się z zagadkowym odkryciem w starej, opuszczonej stodole. Wisting postanawia wyjaśnić tajemnicę pięknego, choć podziurawionego kulami, auta z początków XX wieku. Znalezisko przywoła niewyjaśnioną sprawę kryminalną z przeszłości.
Śledztwo prowadzone po godzinach pozwala Wistingowi nabywać doświadczenie, urozmaica codzienną rutynę, sprawia, że przyszły śledczy, znany przede wszystkim ze swojej skrupulatności, tutaj po raz pierwszy rozumie na czym polega istota każdego śledztwa.
"W każdym śledztwie chodzi o to, by odtworzyć przeszłość /.../ Ustalić, kto był gdzie, kiedy i dlaczego. Trzeba było pytać i dociekać"
Tę stronę policyjnej pracy stara się przedstawiać w swoich powieściach Jørn Lier Horst. I robi to bardzo wiarygodnie, co z pewnością wynika z jego zawodowego doświadczenia (szefowanie wydziałowi śledczemu). Skrupulatnie prowadzone śledztwo przy pomocy nieco już przestarzałych środków (wystukiwane na maszynie do pisania raporty, formularze, analiza mikrofilmów w bibliotece) przybliża nam policyjny warsztat sprzed ponad trzydziestu lat. Jednocześnie stanowi o wiarygodności opisywanej w powieści rzeczywistości. Nuta nostalgii wzbogaca dobrze opowiedzianą historię kryminalną. Przy okazji ciekawie uzupełnia, jak zwykle istotną warstwę obyczajową, która ma swoje ważne miejsce w powieści Horsta. Z przyjemnością przyglądałam się debiutowi głównego bohatera w roli męża i ojca bliźniąt. Myślę, że dobrze sprawdził się w tych życiowych rolach.
Ciekawym zabiegiem jest budowanie powieściowego realizmu poprzez odniesienia do spraw opisywanych na łamach norweskich gazet roku 1983 (jest i polski akcent dotyczący przyznania nagrody Nobla Lechowi Wałęsie). To daje dużo radości z czytania niezbyt obszernej powieści Jørna Liera Horsta.
"Gdy mrok zapada" to klasyczna powieść kryminalna. Logiczna, spójna i dość prosta opowieść o pracy policyjnego śledczego, przedsmak kolejnych historii, znanych nam już z innych książek serii autorstwa pisarza i dramaturga z Norwegii.
Wierni czytelnicy autora nie powinni być zawiedzeni. Nowych zachęcam do lektury. Być może dołączą do grona zwolenników twórczości Jørna Liera Horsta.
Przy okazji, tych mniej zdecydowanych zachęcam do udziału w mini konkursie, który można znaleźć na stronie powiązanej z moim blogiem na Facebooku. Jeden egzemplarz powieści na pewno trafi w ręce zwycięzcy...
Wystarczy zajrzeć tutaj: wasilka-slowajakmarzenia
Zapraszam.
Tytuł: "Gdy mrok zapada"
Autor: Jørn Lier Horst
Wydawnictwo: Smak Słowa
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 200
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz