Tradycyjnie, podobnie jak w przypadku poprzednich tytułów norweskiego pisarza wydawanych w naszym kraju, z niecierpliwością czekałam na kolejne śledztwo prowadzone przez komisarza policji z Larviku. Poznałam go już na tyle dobrze, że z przyjemnością zaprosiłam do siebie, aby wraz z nim rozwiązać zagadkę kryminalną. Tym razem były dwie, tylko pozornie nie łączące się z sobą. Dwie sprawy - dwa tajemnicze zniknięcia. W tym samym czasie, gdy norweski Zarząd Dróg i Transportu zgłosił niecodzienne znalezisko na terenie budowy nowej drogi, mianowicie ciało anonimowej kobiety zamknięte w metalowej szafce, bez śladu zniknęła także młoda dziewczyna. Komisarz William Wisting otwiera sprawę zaginięcia sprzed dwudziestu pięciu lat, mając świadomość, że wkrótce ulegnie ona przedawnieniu, jednocześnie prowadzi współczesne śledztwo i szybko znajduje punkty wspólne łączące oba zdarzenia.
Sprawy komplikują się, wątki kryminalne świetnie łączą się z psychologiczno-społecznymi. Główny bohater i towarzyszący mu przedstawiciele policji próbują rozwiązywać piętrzące się zagadki, ale za każdym razem, gdy wydaje im się, że rozwiązanie znajduje się na wyciągnięcie ręki, pojawiają się nowe przesłanki. Kolejny ślepy trop, nowe zeznanie zmieniające postać rzeczy nie zrażają jednak dociekliwego śledczego. Jak to zwykle bywa u Horsta, śledztwo prowadzone jest wolno i konsekwentnie, idealnie wpasowując się w klimat niedużego, nieco sennego miasteczka, w którym budynek komendy policji zamykany jest w czasie weekendów. Oczywiście zmienia się to, gdy tylko dochodzi do niecodziennych zdarzeń, które zaburzają codzienny rytm pracy policjantów.
W powieści "Felicia zaginęła" kluczową rolę odgrywają przesłuchania świadków, mozolne badanie śladów, rzetelna praca członków zespołu śledczych, którzy spotykają się w sali konferencyjnej i prowadzą szereg rozmów. To wszystko oraz odrobina przeczucia, które towarzyszy głównemu bohaterowi powoli przybliża wszystkich do rozwiązania skomplikowanych spraw kryminalnych rozgrywających się wśród często szanowanych mieszkańców gminy. Dobra i dokładana praca policji, drobiazgowo ukazany tok myślenia detektywów, odpowiednio budowane napięcie sprawiają, że kryminał Jørna Liera Horsta zasługuje na uznanie. Po raz kolejny przekonałam się, że można napisać książkę, która mimo braku zapierających dech pościgów samochodowych, spektakularnych strzelanin czy mnogości brutalnych scen, jest fascynująca w treści. Być może dlatego, że w swej zwyczajności staje się wiarygodna i realna.

Jeśli liczycie na profesjonalny i autentyczny kawałek literatury kryminalnej lub jeśli, tak jak ja, jesteście fanami twórczości Jørna Liera Horsta, a przy tym chcielibyście przyjrzeć się bliżej naturze Skandynawów szczerze polecam powieść "Felicia zaginęła". Nowych czytelników zachęcam do sięgania po inne tomy serii o komisarzu Williamie Wistingu.
Jeszcze w tym roku ukaże się kolejny tom, czyli "Gdy sztorm nadchodzi". Już nie mogę się doczekać.
Na koniec, aby wprowadzić wszystkich w klimat powieści, zachęcam do wsłuchania się w piosenkę wspomnianego Cornelisa Vreeswijka. Podpowiem, że fragment tekstu w tłumaczeniu na język polski znajdziecie na kartach książki "Felicia zaginęła". To nie jedyne odniesienia kulturowe. Powieść zawiera ich dużo więcej, także te polskie, ale to już musicie sprawdzić sami. Polecam!
Tytuł: "Felicia zaginęła"
Autor: Jørn Lier Horst
Wydawnictwo: Smak Słowa
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 352
Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz