poniedziałek, września 04, 2017

Więzy krwi czy prawdziwa miłość, czyli recenzja powieści "Rodzinne więzy" Julie Lawson Timmer.


Zdecydowana większość ludzi uważa, że rodzina jest niezbędnym warunkiem do tego, żeby być w pełni szczęśliwym. Najlepsze scenariusze na szczęście zakładają, że powinna to być rodzina tradycyjna, w której wszyscy się kochają i odwołują się do jasno określonych ról. Ale życie pisze różne scenariusze, nie zawsze zgodne z naszymi wyobrażeniami i oczekiwaniami. Często stajemy przed wyzwaniami, które kształtują nasz charakter, burzą schematy i wystawiają nas na próbę. Dzieje się tak, gdy pragniemy zbudować właściwe relacje w rodzinie zrekonstruowanej, popularnie zwanej patchworkową. Opowieść o nietypowej rodzinie, jej dramatach, małych radościach i mozolnie budowanym szczęściu proponuje czytelnikom Julie Lawson Timmer w powieści, pt. "Rodzinne więzy".

Stare i mądre powiedzenie głosi, że rodziny się nie wybiera. Ale czy na pewno? Julie Lawson Timmer zdecydowała rozprawić się z tym popularnym sądem. W swojej powieści postawiła na więzy, które łączą ludzi o wiele piękniej niż te, które, często tylko formalnie, występują w tradycyjnych rodzinach.

Gdy najważniejsza z więzi, obecna w rodzinie Char Hawthorn, zostaje nadszarpnięta za sprawą tragicznego w skutkach wypadku, kobieta musi zmienić swoje życie. Pozostawiona sama z nastoletnią pasierbicą rozumie, że nie ma już umocowania prawnego, by móc się nią opiekować. W jedną zimową noc idylliczny obraz szczęśliwej rodziny Bradleya, Char i Allie traci swój koloryt. Rozpoczyna się historia budowania szczęścia na nowo, w zupełnie innej, nieznanej i trudnej do poukładania przestrzeni, w której bohaterowie powieści starają się odnaleźć właściwe miejsce.

Char Hawthorn była żoną i macochą, mającą całkiem dobre notowania u piętnastoletniej Allie. Po śmierci męża stanęła na rozdrożu, musiała poradzić sobie z własnym smutkiem, ale także z uczuciami nastolatki, która potrzebowała jej wsparcia. 

"W jednej chwili Char była żoną, macochą, jedną trzecią rodziny, by za moment stać się nikim"
Relacje z Lindy - biologiczną matką dziewczyny - nie ułatwiały rozwiązania rodzinnych problemów. Zajęta swoimi sprawami i wiecznie zapracowana Lindy postanawia zdecydować o losie swojej córki, ale mieszka i pracuje w oddalonej o ponad trzy tysiące kilometrów Kalifornii. Dlatego na pewien czas, teoretycznie dla dobra córki, decyduje się oddać ją pod opiekę drugiej żony byłego męża. Z jednej strony niemająca czasu na macierzyństwo konsultantka z Hollywood, z drugiej Char znająca jedynie rolę macochy, a między nimi piętnastoletnie dziecko, które z dnia na dzień musiało zmienić swoje życie. Trzy bohaterki rodzinnego dramatu, którym autorka powieści przeznaczyła skomplikowane role. Ale to nie wszystko.

Na drugim planie toczy się historia dziesięcioletniej Morgan Crew dziewczynki, która przeszła długi szlak w rodzinach adopcyjnych, by na koniec trafić pod dach pary mającej syna o specjalnych potrzebach. Allie opiekuje się nią, udzielając jej korepetycji w ramach szkolnego programu liceum. Między dziewczynkami zawiązuje się ważna więź, która zdeterminuje ich dalsze losy. Pewnego dnia Morgan znika. Skomplikowane relacje rodziny Allie stają się jeszcze bardziej pogmatwane...


Julie Lawson Timmer napisała powieść o bolesnych sprawach, ale bez zbędnego bagażu negatywnych emocji. Fabuła złożona z codziennych drobiazgów, które w rzeczywistości towarzyszą każdemu z nas powoduje, że łatwo było się w niej odnaleźć. Postaci nie rozczarowują, ponieważ zachowują się naturalnie. Niektóre ich decyzje mogą drażnić i śmieszyć, ale przez swą nieprzewidywalność wzbudzają zaufanie. Po prostu są takie jakie być powinny.

Moim zdaniem historie opisane w "Rodzinnych więzach" są na wskroś prawdziwe. Autorka w piękny sposób zestawiła marzenie o prawdziwym macierzyństwie z matczyną troską i niedojrzałą biologiczną matką, która wykonuje swoje obowiązki tylko wtedy, gdy jej harmonogram zawodowy na to pozwala.

"Rodzinne więzy" Julie Lawson Timmer to powieść o rozpaczliwym pragnieniu bezwarunkowej miłości, ale także o braku matczynej troski i budowaniu rodziny na nowym fundamencie. Autorce udało się nawiązać kontakt z czytelnikami poprzez przemyślaną opowieść, w której starała się posklejać, rozbite na drobne kawałeczki, dotychczasowe życie swoich bohaterów. Oddała atmosferę codziennych relacji międzyludzkich, zwyczajnych czynności i spraw.

Poza tym wprowadziła do swojej powieści naprawdę ważny temat, czyli kwestię funkcjonowania rodzin zastępczych. Zrobiła to z dużym wyczuciem, gdyż na pewno nie jest łatwo odnieść się do porzucania dzieci przez ludzi, którzy z bardzo różnych pobudek decydują się wejść w role opiekunów prawnych. Warto zgłębić tę tematykę, tym bardziej, że skala problemu, również w Polsce, jest ogromna i ważna. 

Komu mogę polecić lekturę "Rodzinnych więzów"? Myślę, że wszystkim tym, którzy cenią sobie dobrze opowiedziane historie. Zwyczajne, ale jednocześnie poruszające problemy, które są nam bliskie. Powieść Julie Lawson Timmer to interesujący głos wpisujący się w dyskusję o rodzinie, system opieki zastępczej i kwestie prawne regulujące funkcjonowanie rodziny, gdy rodzic umiera. Warto przeczytać książkę, która wzrusza, czasem bawi, ale daje również wiele do myślenia.


Tytuł: "Rodzinne więzy"
Autor: Julie Lawson Timmer
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 384

egzemplarz:  recenzyjny

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Portalowi


dla którego powstała powyższa opinia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz