sobota, kwietnia 21, 2018

Śledztwo w krainie ubogich, czyli recenzja powieści "Detektyw Arrowood" - Mick Finlay.


Czy kiedykolwiek, czytając powieści o poczynaniach genialnego detektywa Sherlocka Holmesa, zastanawialiście się jak mógłby wyglądać ich antybohater? Jeśli tak, zapewne macie pewne wyobrażenie. Jeśli nie, pomoże wam w tym Mick Finlay, autor książki "Detektyw Arrowood". Na okładce powieści możemy przeczytać zdanie wprowadzające w klimat detektywistycznej historii z końca XIX wieku: "Londyńska socjeta szuka pomocy u Sherlocka Holmesa. Pozostali idą do niego." Zgadzam się z tą rekomendacją. "Detektyw Arrowood" to idealny przykład przeciwieństwa literackiego bohatera, którego zna cały świat, posiadający przy tym cechy, które za żadne skarby nie są w stanie zjednać mu sympatii. Zarówno wśród postaci zaludniających powieść, jak i wśród czytelników, którym przyszło poznać bliżej nieszczęsnego detektywa z Londynu.
Tak myślę, choć oczywiście wypowiadam się w swoim imieniu, a nie wielbicieli historii kryminalno - detektywistycznych z całego świata. Brak sympatii wobec głównego bohatera nie oznacza jednak, że powieść, którą stworzył Mick Finlay nie jest godna przeczytania. Przeciwnie. Jestem pewna, że może spodobać się każdemu, kto lubi zagadki oraz mroczną atmosferę dziewiętnastowiecznej stolicy świata.
Bohaterem powieści jest nieatrakcyjny, brzuchaty mężczyzna, William Arrowood, zmagający się z rozpaczą po nieudanym małżeństwie, człowiek równie często sięgający po nalewkę z opium,  co zaglądający na do butelki, i do londyńskich burdeli w poszukiwaniu zapomnienia. Idealnie dobrana postać, której łatwo wtopić się w zaułki Londynu Południowego. Towarzyszy mu jego wspólnik w profesji detektywistycznej, Norman Barnett. Ów pomocnik, były prawnik, wciela się w rolę, wypisz wymaluj, słynnego doktora Watsona. Lecz, w przeciwieństwie do niego, ukrywa osobistą tragedię, przy tym często angażuje się fizycznie w prowadzone śledztwo, co nie pozostaje bez wpływu na jego stan zdrowia.

Pewnego dnia do siedziby obu panów trafia młoda kobieta, panna Cousture, zlecając poszukiwanie zaginionego brata. Przyjmując honorarium, detektyw Arrowood ma pewność, że szybko rozwiąże sprawę. Niestety, okazuje się, że sprawa komplikuje się już na starcie, a powieściowy duet detektywów wikła się w coraz groźniejsze w skutkach śledztwo. 
Detektyw Arrowood, przekonany o swojej przewadze nad słynnym Holmesem uważa, że potrafi rozszyfrować każdą zagadkę, bo, jak twierdzi:
"Ja rozszyfrowuję ludzi, on rozszyfrowuje tajemnicze szyfry i rabatki"
Fabuła powieści zawiera wszystkie elementy, które sprawnie wiodą opowieść ku rozwiązaniu. Towarzysząc śledztwu, napotykamy na wszelkiej maści oszustów i rzezimieszków, gangi uliczne i groźnych irlandzkich fenian, którzy szerzyli terror walcząc o niepodległość Irlandii. W atmosferze strachu, wśród skorumpowanej policji, brutalnej rzeczywistości londyńskiej biedoty, detektyw Arrowood radzi sobie całkiem nieźle, mimo że jego zleceniodawczyni wciąż go okłamuje.

Powieść "Detektyw Arrowood" to zgrabnie poprowadzona historia kryminalna, którą czyta się z przyjemnością za sprawą ciekawej intrygi oraz elementów czarnego humoru, który towarzyszy opisom zbrodni i nieokrzesanym bohaterom.
Mick Finlay zdecydował się zmierzyć z mitem słynnego londyńskiego detektywa, przeciwstawiając mu śledczego dla ubogich. Jeśli chcecie przekonać się, jak mu to się udało, sięgnijcie po jego kryminał retro. Nie wiem, czy autor planuje dalszy ciąg przygód swoich bohaterów, ale zakończenie powieści może wskazywać na taką ewentualność. Być może przeczytamy jeszcze o kolejnych poczynaniach detektywistycznej pary: Arrowooda i Barnetta.

Tytuł: "Detektyw Arrowood"
Autor: Mick Finlay
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: HarperCollinsPolska



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz