niedziela, listopada 26, 2017

Bo nigdy nie wiesz, kiedy zakochasz się w psie, czyli recenzja "Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta"- W. Bruce Cameron.


Dzisiejsza niedziela postanowiła udowodnić mi, że jest najbardziej smętnym, pozbawionym słońca i energii dniem listopada. Szara, bura i ponura, taka że najlepiej schować się w kąciku i przeczekać wszystkie smutki. Mogłabym tak zrobić, ale znalazłam dużo lepszy i ciekawszy sposób. Zdecydowałam się na lekturę książki autorstwa W. Bruce'a Camerona "Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta". Kto zna poprzednią powieść autora, czyli "Był sobie pies" już wie, że nie mogłam dokonać lepszego wyboru w zmaganiach z ponurą, jesienną aurą. Ja nie wiedziałam, ale zerkając na uroczego psiaka, spoglądającego na mnie z okładki powieści, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to będą najlepiej spędzone godziny kończącego się powoli weekendu.

"Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta" to bardzo przyjemna opowiastka, pełna uroku i optymizmu, idealnie wpisująca się w czas przedświątecznych przygotowań. 
Opowiada o Joshu, który pewnego dnia zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia. Sąsiad podrzuca mu psa i odjeżdża. Mimo że nic nie wie o opiece nad psami, nigdy nie miał okazji zajmować się żadnym z nich, Josh przygarnia pod swój dach Lucy, która okazuje się być także ciężarna. Od tego momentu rozpoczyna się niezwykła przygoda, w której człowiek i pies zostają połączeni niezwykłą więzią. Oczywiście nie brakuje trudnych momentów, chwil zwątpienia, gdyż Josh sam zmaga się z problemami sercowymi, rodzinnymi czy sprawami zawodowymi. Opieka nad ciężarną psiną o pięknych brązowych oczach, a zaraz potem nad gromadką wesołych szczeniaków, przyczyniła się do zmiany priorytetów w jego życiu. Pozwoliła również na spotkanie kogoś, z kim miał nadzieję zbudować swoje nowe życie.
Fabuła powieści nie jest skomplikowana, większość wydarzeń opisywanych w książce możemy przewidzieć, co jednak w przypadku "Psiego najlepszego" nie jest wadą. Przede wszystkim książka skupia naszą uwagę na relacjach między człowiekiem i psem. Autor opisuje je wiarygodnie i z dużym zrozumieniem. Ponadto ważną częścią powieści jest kwestia wychowania małych psiaków. W książce można znaleźć sporą dawkę przydatnych informacji, które bohater powieści czerpie od pracowników schroniska dla zwierząt, ale także nabywa wraz z nowymi doświadczeniami. 

Jak na człowieka, który nigdy nie miał psa, z dnia na dzień radzi sobie coraz lepiej, a co najważniejsze, z biegiem czasu utwierdza się w przekonaniu, że nie wyobraża sobie dalszego życia bez psiej rodzinki. Ponadto angażuje się w specjalny świąteczny program adopcyjny, dzięki któremu nawiązuje wiele nowych znajomości i przyjaźni, jak również coraz lepiej rozumie psią naturę.
Książkę "Psiego najlepszego" przeczytałam w kilka godzin. Były to godziny spędzone bardzo przyjemnie, z uśmiechem i emocjami, które nie pozwalały odejść od lektury przed jej końcem. 
Ta książka jest dla wszystkich, zarówno dla tych, którzy o psach wiedzą już wszystko, jak i dla tych, którzy jeszcze nigdy nie mieli okazji opiekować się nimi. Jeśli jesteście w drugiej grupie, William Bruce Cameron skutecznie zachęci Was do przyjęcia czworonożnego przyjaciela pod swój dach. Jeśli jeszcze nie jesteście gotowi na taką decyzję, zapoznajcie się z perypetiami Josha Michaelsa, który nigdy nie miał psa, a znalazł bezwarunkową miłość, która odmieniła jego życie.

"Psiego najlepszego" to najlepsza propozycja dla każdego, kto tylko chce spędzić kilka dobrych chwil wśród zabawnych szczeniaków. Zakochacie się w tej książce, jak jej bohater zakochał się w psach. Polecam wszystkim. Sama zaś cieszę się, że udało mi się pokonać jesienną aurę sięgając po kolejną powieść autora, który jest wielkim miłośnikiem psów.

Tytuł: "Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta"
Autor: W. Bruce Cameron
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 296
egzemplarz: recenzencki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz