poniedziałek, stycznia 25, 2016

Bo wszystko się może zmienić gdy ktoś ci ofiarowuje domek dla lalek. Recenzja "Miniaturzystki" Jessie Burton.


Wydawnictwo Literackie
Od dziecka lubiłam domki dla lalek, jednak sama nigdy takowego nie miałam (cóż, dzieciństwo spędzałam głównie na podwórku, bawiłam się w Indian, chodziłam po płotach i grałam w badmintona, prościej mówiąc w paletki). Nie miałam domku dla lalek i lalkami również bawiłam się rzadko. Ale za to uwielbiałam plastikowe żołnierzyki (ołowianych nikt mi nie kupował) i to nimi urządzałam bitwy, zasadzki i inne ciekawe zdarzenia, które rozgrywały się na stole (i tak mi już pozostało, bo dzisiaj uczę historii i nadal lubię historyczne makiety).

To był miniaturowy świat, tylko mój. Takie są domki dla lalek i wszelkiego rodzaju makiety. Lubię i podziwiam kunszt ich wykonania, te maleńkie figurki, które powstały za sprawą artysty - rzemieślnika. Nic więc dziwnego, że moja fascynacja lilipucim światem wpłynęła na wybór pewnej książki. Już dawno chciałam ją przeczytać, przede wszystkim dlatego że zachwyciła mnie jej okładka. Przeczytałam pobieżnie opis i uznałam, że to będzie coś dla mnie. Jednak okładka była podstawowym wyznacznikiem wyboru. Piękny i misternie wykonany domek Petronelli Oortman, który znajduje się w Rijksmuseum w Amsterdamie. Niezwykłe dzieło sztuki:

zdjęcie pochodzi ze strony Wydawnictwa Literackiego


Prawda, że piękny? Wiele bym dała, by móc zobaczyć go na żywo. Mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi. To wspaniały przykład sztuki użytkowej, niezwykle starannie wykonany i przepięknie umeblowany. Efekt pracy wielu ludzi, stolarza, rzeźbiarza, malarza, złotnika i wielu innych osób. Cóż za doskonały materiał poglądowy na temat wyposażenia i umeblowania bogatych domów mieszkańców Holandii z końca XVII wieku. Wszystkie sprzęty i dekoracje wykonane z niewiarygodną precyzją, można stać godzinami i podziwiać, kontemplować małe mebelki, świeczniki, naczynia, miotełki, słoiczki itp. 
Obiekt tak piękny zainspirował brytyjską pisarkę Jessie Burton do napisania debiutanckiej powieści "Miniaturzystka". Debiut okazał się sukcesem na miarę zabytkowego domku dla lalek. Powieść ukazała się w 2014 roku i wydano ją w trzydziestu pięciu językach. 

Powieść "Miniaturzystka" to piękna i niebanalna historia, która podobnie jak domek dla lalek zawiera mnogość szczegółów umiejscowionych w historycznym miejscu i czasie. Autorka powieści wykonała dobrą pracę i przygotowała się rzetelnie do przedstawienia świata z przeszłości. Na uwagę zasługuje zamieszczenie na końcu książki słowniczka, porównania zarobków pod koniec XVII wieku w Amsterdamie i przykładowych wydatków domowych zamożnego amsterdamczyka z końca XVII wieku. 
Akcja powieści toczy się w Amsterdamie w 1687 roku. To czas prosperity tego miasta a także Holandii, która przeżywała swój Złoty Wiek. Kwitł handel z egzotycznymi państwami, rozwijała się Holenderska Kompania Wschodnioindyjska, w którą chętnie inwestowali kupcy i mieszczanie. Sam Amsterdam rozwijał się prężnie, budowano dużo i bogato. Jednocześnie warto wspomnieć o reformach prowadzonych przez kalwinistów, ich surowości obyczajów oraz motywacji do ciężkiej pracy. 
W owej historycznej scenerii do Amsterdamu trafia osiemnastoletnia, niedoświadczona, lecz świeżo poślubiona żona Nalla Oortman. Pewnego dnia staje przed drzwiami domu swojego męża, nad Kanałem Pańskim (Herengracht). Młoda kobieta czuje się wybranką losu. Oto została żoną bogatego kupca Johannesa Brandta. Już widzi swoją obiecującą przyszłość w mieście nowoczesnym, aktywnym, choć na wskroś purytańskim.
Petronella Ortman i Johannes Brandt to małżeństwo kupieckie, które naprawdę żyło w Amsterdamie końca XVII wieku. Przedstawiona w powieści "Miniaturzystka" biografia Nelli to w całości dzieło wyobraźni jej autorki. 
Tak więc Petronella Oortman przybywa do nowego domu. Przepełniona marzeniami i optymizmem szybko przekonuje się, że pozostawała w błędnym przekonaniu o swojej przyszłości. Męża nie ma w domu, zajmuje się interesami. Wita ją oziębła szwagierka Marin oraz dwoje służących (w tym ciemnoskóry Otto). Są jeszcze dwa psy. Gdy już mąż się pojawia w domu nie odwiedza swojej młodej żony w sypialni. 
"Jedenaście dni samotności jako żona, myśli. To więcej, niż Bogu zabrało stworzenie świata".

W zamian za to ofiarowuje jej niezwykły prezent ślubny - domek dla lalek. Pusty, ponieważ młoda żona ma zadanie wypełnić go maleńkimi mieszkańcami i przy okazji dokształcić się. Dla Nelli jest to afront, czuje się urażona takim traktowaniem (w XVII wieku wykonywano specjalne kredensy dla dorosłych kobiet, które wypełniały je miniaturową zawartością na pokaz jako odzwierciedlenie prawdziwego domu).
Nella nie może objąć kontrolą swojego życia, nie pozostaje jej nic innego jak zająć się kontrolą życia w miniaturze (swoją drogą wyjątkowo kosztownego). Po znalezieniu odpowiedniego rzemieślnika zajmującego się wykonywaniem wyposażenia domków dla lalek, Nella zaczyna otrzymywać przesyłki. Okazuje się, że zawierają one więcej przedmiotów, niż zamówiła. Poza tym po pewnym czasie otrzymuje lalki, które wyglądają jak prawdziwi lokatorzy domu bogatego kupca handlującego cukrem. W efekcie dziewczyna popada w obsesję, pragnie dowiedzieć się, kto dostarcza jej miniaturowe cudeńka i sprawia zarazem, że czuje się osaczona i szpiegowana.
Czytanie powieści "Miniaturzystka" przypomina meblowanie domku dla lalek, powoli poznajemy mieszkańców, ich wygląd, słabości, sekrety, skrywane namiętności, obsesje i prawdziwe emocje. Większość akcji powieści toczy się w domu Johannesa, jego żona odkrywa tajemnice domowników, przy okazji dojrzewa i zmienia się jej sposób myślenia. Wśród ludzi, którzy żyją opleceni pajęczyną ciemnych sekretów Nella traci dziewczęcą naiwność i staje się zaradną mieszczką, która potrafi poradzić sobie z najgorszymi scenariuszami zgotowanymi przez życie. Czasem są one bolesne i okrutne, ale bywają też radosne i szczęśliwe. 
Powieść ma wiele wątków, ale jest tak napisana, że nie gubimy żadnego z nich. Mimo nieoczekiwanych zwrotów akcji nie czujemy się zagubieni wśród dziewięciu pokoi domu nad kanałem, jak również na uliczkach Amsterdamu. Postaci bohaterów powieści są ciekawe i dobrze przedstawione. Część z nich żyje zgodnie ze stwierdzeniem:
"Wszyscy przez lata tkwimy w niewidzialnych klatkach, których pręty zrobione są ze zbrodniczej obłudy".
Z drugiej strony wierzą w to, że "wszystko może się zmienić". Może jest to zasługą szczypty magii i czegoś nadprzyrodzonego, a co dodała do powieści jej autorka? Ukryta tożsamość tajemniczej miniaturzystki będzie towarzyszyć nam do końca powieści. Zakończenie nie wyjaśni nam wszystkiego, pytania pozostaną otwarte. Nie każdy będzie z tego zadowolony, ale taki był zamysł pisarki, nie pozostaje nam nic innego jak przyjąć go i mieć nadzieję na kolejne powieści Jessie Burton. 
"Miniaturzystka" to powieść, w której bardzo zgrabnie zostały połączone wątki obyczajowe, kryminalne i społeczne. A wszystko na tle historii miasta, które żyło handlem, sztuką i religijnymi doktrynami. 
Jeśli macie ochotę znaleźć się w rzeczywistości przedstawianej na obrazach starych niderlandzkich mistrzów z pewnością powieść "Miniaturzystka" może to ułatwić. Niczym u Rembrandta czy Vermeera spotkacie mieszkańców Holandii - może na wystawnej kolacji w Cechu Złotników, w składzie handlowym, na skutej lodem rzece Amstel, w Kościele lub podczas rozprawy w miejskim Ratuszu. 
Debiutancka powieść Jessie Burton podobała mi się. Chciałabym, żeby stare porzekadło, które się w niej znalazło nigdy nie straciło na znaczeniu w moim życiu:
"Co tylko człek widzi, zabawką mu się mieni. I tak dzieckiem zostaje na wieczne czasy".

Tytuł: "Miniaturzystka"
Autor: Jessie Burton
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 464





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz