sobota, października 13, 2018

Kobiety uwikłane, czyli recenzja powieści Hanny Greń "Popielate laleczki".


Czy można spędzić przyjemne popołudnie czytając powieść pełną zbrodni i tajemnic wywodzących się z przeszłości ludzi, którzy woleliby o nich zapomnieć? Odpowiedź brzmi: tak, ponieważ o zbrodniach można pisać w nieco inny sposób, zaskakując czytelnika odpowiednio dobranym humorem, ciętymi ripostami wypowiadanymi przez bohaterów oraz całkiem pokrętną fabułą. Jak dotąd nie czytałam żadnej z powieści należących do cyklu "W Trójkącie Beskidzkim", autorstwa Hanny Greń, ale ostatnio wydany kryminał pt. "Popielate laleczki" idealnie wpisuje się w słowa wstępu do mojej dzisiejszej rekomendacji na blogu. 

Powieść Hanny Greń to historia kilku zbrodni dokonanych przez nieznanego sprawcę, który używa dość charakterystycznego narzędzia, zostawiającego na ciałach denatów specyficzne ślady. Jednak to nie to budzi największe emocje, chociaż może przyspieszyć odrobinę bicie serca. Dużo ważniejszy jest bowiem fakt, że za każdym razem na miejscu zbrodni pojawia się młoda kobieta - Beata Szymanowska - zwana Tulą, główna bohaterka "Popielatych laleczek". Czy ma coś wspólnego z dramatycznym końcem życia niektórych prześladowców, którzy nękali swego czasu jej matkę - wziętą fryzjerkę, której udało się spalić za sobą przysłowiowe mosty i rozpocząć dobre życie u boku kochającego męża? Prawdę mówiąc, dość długo można mieć wrażenie, że Tula jest jednak zamieszana w szereg zbrodni. Istotne jest również to, że nie tylko ona jest tutaj podejrzana. Autorka sprytnie miesza tropy, zaskakuje nieoczekiwanymi zwrotami akcji i do tego rewelacyjnie układa elementy układanki, w której to kobiety wiodą prym. Wprawdzie policyjne śledztwo prowadzi duet, w którym główne role należą do mężczyzn - jeden otrzymał swoją pierwszą sprawę do rozwiązania, zaś drugi, mając już na swoim koncie wiele zasług, realizuje się jako komendant - jednak oni również postanawiają wesprzeć się kobiecą intuicją jednej z bohaterek. 
"Popielate laleczki" to kryminał okraszony doskonałymi dialogami, które czyta się z przyjemnością, są dowcipne i uzupełniają tok myślenia zobrazowany działaniami podjętymi w śledztwie. 
Na uwagę zasługują ciekawe kreacje bohaterów, którzy dzięki temu zapadają w pamięć. Poza tym są to postaci, które zachowują się zupełnie naturalnie i dobrze odzwierciedlają wątki obyczajowe przewijające się w powieści. No i najważniejsze, powieść porusza kilka ważnych problemów społecznych, na przykład życie rodzin dysfunkcyjnych, w których rodzice nie wypełniają odpowiednio swoich obowiązków, egzystują na granicy ubóstwa, nie chcąc zmiany swego losu.

Powieść można przeczytać nie znając wcześniejszych części cyklu, co uważam za sporą zaletę. Opowiedziana historia kryminalna stanowi całość, jedynie zakończenie powieści wskazuje na dalsze perypetie głównych bohaterów. Nie wiem, czy autorka będzie kontynuować tę serię kryminalną, ale chętnie dowiedziałabym się, jak potoczyły się losy Mirka i Tuli.
Jeśli lubicie powieści kryminalne napisane ze swadą, w których fabuła niejednokrotnie sprawi, że wasz tok myślenia zaprowadzi was donikąd, "Popielate laleczki" spełnią wasze wymagania. Moje pierwsze spotkanie z twórczością Hanny Greń, pasjonatki kryminalistyki, uważam za wyjątkowo udane. Myślę, że jeszcze sięgnę po niejedną powieść w dorobku tej pisarki.
Tytuł: "Popielate laleczki" (cykl: "W Trójkącie Beskidzkim"
Autor: Hanna Greń
Liczba stron: 368
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Replika


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz