sobota, listopada 04, 2017

O prostocie życia i szukaniu pojednania, czyli recenzja powieści "Zawsze jest przebaczenie" Anne B. Ragde.


Anne B. Ragde należy do najbardziej znanych współczesnych norweskich pisarek, która potrafi pisać o rzeczach smutnych, zwyczajnych, czasem brzydkich, a nawet nudnych. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bowiem wielu pisarzy to potrafi, ale autorka wielokrotnie nagradzanej Sagi rodziny Neshov, robi to w sposób wiarygodny i po prostu piękny. Jak wielu wiernych czytelników czekałam na kolejną powieść pisarki, żeby móc ponownie skonfrontować moje oczekiwania z historią opowiedzianą przez Anne B. Ragde.
Po dziewięciu latach od ostatniego tomu Sagi rodziny Neshov autorka zdecydowała się napisać ciąg dalszy skomplikowanych losów rodu. 20 września 2017 r. nakładem wydawnictwa Smak Słowa książka "Zawsze jest przebaczenie" ukazała się w Polsce. 

Po uprzednio wydanych tomach, czyli „Ziemia kłamstw”, „Raki pustelniki” i „Na pastwiska zielone” byłam bardzo ciekawa, co tym razem zaproponuje czytelnikom Anne B. Ragde. Wcześniejsze powieści nauczyły mnie, że można oczekiwać komplikacji losów głównych bohaterów, piętrzenia przeciwności, smutku towarzyszącego próbom ułożenia sobie życia na nowo. Tym razem jednak pisarka dała nam trochę wytchnienia, podjęła próbę posklejania rodzinnych więzi.
Trochę przypomniała poprzednie wątki, dokonała podsumowań, coś zamknęła, ale zdecydowała się również na nowy punkt wyjścia, co może oznaczać, że historia wciąż będzie kontynuowana. 

Bohaterów, których pozostawiliśmy w trzeciej części przed różnymi wyborami, spotykamy ponownie i możemy sprawdzić, co zmieniło się w ich życiu na przestrzeni kliku lat. Erlend i Krumme zostali szczęśliwymi ojcami i znowu mają spektakularne plany na przyszłość. Są tak dobrzy i mili, że momentami wydaje się to niemożliwe. Autorka z pewnością dobrze to rozumie, ponieważ zdecydowała się wzruszyć im nieco pokłady szczęścia. 
Torunn, która uciekła z gospodarstwa Neshov, by zamieszkać u boku maszera psich zaprzęgów i giełdowego gracza, poszukuje sensu życia, co potęguje się w momencie ukończenia przez nią czterdziestu lat. 
Margido, przedsiębiorca pogrzebowy, zaczyna powoli odkrywać życie i jego drobne przyjemności, przy tym żyje w zgodzie z Bogiem, a jego wiara jest mocno ugruntowana. Powoli rozumie też, że nowoczesności nie da się cofnąć, spróbuje więc rozwinąć skrzydła w branży, którą zajmuje się od wielu lat.
Stary Tormod Neshov odnalazł spokój i radość w domu opieki. Wydaje się być szczęśliwy. 

Narracja czwartego tomu Sagi rodziny Neshov jest dużo lżejsza niż poprzednio. Mniej dramatycznych wydarzeń, które prowadziłyby do katastrofy, powoduje, że powieść czyta się spokojniej, wzbudza ona sporo pozytywnych uczuć i emocji. Nie znaczy to jednak wcale, że brakuje tu znaczących i przełomowych momentów, albo sytuacji, które poruszyłyby nasze serca. Jak to w życiu bywa bohaterowie powieści "Zawsze jest przebaczenie" nadal mają z czym się zmagać i o czym myśleć.
Dużo miejsca autorka poświęciła Torunn i Margido. Ich ścieżki ponownie się zejdą, a gdy już się spotkają odnajdą wspólną drogę. Pewne decyzje bohaterów mogą zaskoczyć czytelnika, choć z drugiej strony, wydaje się, że Anne B. Ragde chciała tym razem napisać książkę o tym, że każdy zasługuje na odrobinę szczęścia. A że najlepszą drogą ku temu jest przebaczenie - bohaterowie odnajdują radość życia i siłę rodziny.

"Zawsze jest przebaczenie" to powieść napisana z dużą dozą wyczucia, nieszablonowo i bardzo naturalnie. To nie tylko opowieść o tym, co nam w duszy gra, ale także o tym, jak zwykłe, codzienne czynności wpływają na nasze postrzeganie świata. Bohaterowie powieści mają swoje nawyki, które nie zawsze udaje im się zmienić, ale próbują. 
Margido docenia drobne gesty ze strony swojej bratanicy, czegoś się od niej uczy, i zaczyna pragnąć zmian. Nawet jeśli pierwszą z nich ma być kupno ciasta na pizzę. 
Torunn decyduje się na poważny krok, by:

"Przestać budować zamki na lodzie, zadowolić się tym, co się ma, i nie pozwolić matce definiować rozmiarów swojej porażki"
Bo Torunn rozumie, że musi zacząć wszystko od nowa, po swojemu, z psem u boku, w uporządkowanej i czystej przestrzeni. 

Co mi się podobało w nowej powieści Anne B. Ragde? Przede wszystkim jej zdolność do opowiadania o bardzo prostych, zwyczajnych rzeczach i sprawach. Przejawia się to w świetnych opisach i doskonale skonstruowanych dialogach. Bohaterowie żyją tu i teraz, mają swoje codzienne problemy, niektórzy z nich, jak oryginały Erlend i Krumme, raczej te nazywane problemami pierwszego świata, ale wszyscy inni żyją tak jak wielu z nas. Można się z nimi identyfikować, w pełni zrozumieć ich obawy i śmieszne przyzwyczajenia.

Przy okazji warto dodać, że powieść "Zawsze jest przebaczenie" to ciekawe spojrzenie na współczesne norweskie społeczeństwo, szczególnie zaś na prozę życia mieszkańców wsi, którzy mają swoje piękne widoki i groźną przyrodę, tęsknią za przeszłością, lubią małe wielobranżowe sklepy i cenią sobie prostotę. 
O tym wszystkim, Anne B. Ragde potrafi pisać doskonale, niezależnie od tego, czy opisuje piękną ceremonię pogrzebową, czy czynność prasowania koszul.

Wiernym czytelnikom Sagi rodziny Neshov twórczości Anne B. Ragde nie trzeba przedstawiać. Tym, którzy jej jeszcze nie znają polecam trzy wcześniejsze tytuły: "Ziemia kłamstw", "Raki pustelniki""Na pastwiska zielone", i oczywiście "Zawsze jest przebaczenie".

Tytuł: "Zawsze jest przebaczenie" /Tom 4, Saga rodziny Neshov/
Autor: Anne B. Ragde
Wydawnictwo: Smak Słowa
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 312

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu



2 komentarze: