poniedziałek, lutego 29, 2016

Mój ulubiony Inspektor Braun w sidłach ezoteryki. Recenzja "Fabryki Pokory" Piotra Schmandta.


29 lutego to data dzienna, która wypada tylko raz na cztery lata, w roku przestępnym. Aura tajemniczości i przesądy związane z dodatkowym dniem lutego idealnie współgrają z książką, o której chcę dzisiaj opowiedzieć i tym samym zamknąć cykl opowieści o inspektorze Braunie, który towarzyszył mi właśnie w lutym. W trzecim, jak na razie ostatnim, tomie cyklu: Sprawy Inspektora Brauna, berliński policjant z początków XX wieku zetknie się z trudną sprawą kryminalną i towarzyszącymi jej ezoterycznymi okolicznościami.
Łaskawi Państwo, pisarz Piotr Schmandt po raz trzeci zabiera nas w nieco nostalgiczną podróż do dawnego Wejherowa. Powołany przez niego do życia bohater, odnoszący sukcesy w "Pruskiej zagadce" i "Fotografii"ponownie będzie zmuszony zagłębić się w małomiasteczkową atmosferę wypełnioną po brzegi skrywanymi tajemnicami, namiętnościami i pragnieniami obywateli Neustadt Westpreußen. 

http://oficynka.pl/

Tym razem, zanim doświadczony detektyw ponownie odwiedzi Wejherowo, mamy możliwość przyjrzeć się bliżej jego codzienności w Berlinie, którą dzieli z uroczą małżonką. Odwiedzamy mieszkanie państwa Braun, spędzamy kilka chwil w kuchni będącej chlubą pani Bernadety, zaglądamy do pomieszczeń urządzonych ze smakiem i modą podyktowaną przez ówczesny berliński KaDeWe. Tego mi nieco brakowało w poprzedniej powieści, smaczków prozy życia inspektora Brauna. Pisarz zaspokoił w pełni moją ciekawość, choć oczywiście chętnie potowarzyszyłabym bohaterom jeszcze dłużej. Ale od czegóż wyobraźnia?
Nie bez przyczyny zwlekam z przedstawieniem głównego wątku fabuły. "Fabryka Pokory" przepełniona jest atmosferą życia ludzi pierwszej dekady XX wieku, mam nawet wrażenie, że najbardziej z wszystkich tomów powieściowego cyklu. Jednak nie oznacza to, że mało jest w powieści policyjnego śledztwa i jego meandrów. Wręcz przeciwnie. 

W małym kaszubskim miasteczku zaszło sporo zmian od ostatniej wizyty Ignaza Brauna. Przebudowa Ratusza, remont siedziby komisariatu policji, prężny rozwój kompleksu fabrycznego należącego do Piotra Pawła Pokory. Miejsca i obiekty, jak zwykle w powieściach Piotra Schmandta, są przedstawione w zgodzie z realiami epoki i bogatą dokumentacją historyczną, której autor poświęcił bardzo wiele pracy i czasu. Dla mnie to ogromny plus, możliwość przeniesienia się w czasie do epoki, w której ludzie dopiero zachwycali się pewnymi wynalazkami (np. promienie Roentgena), ekscytowali kinematografią, jednocześnie będąc pod przemożnym wpływem wszelkiej maści spirytystów i szarlatanów tej la belle èpoque. I tak oto dochodzimy do sedna opowieści. Podczas gdy spragniony urlopu berliński policjant zażywa rozrywek i odpoczynku w przyjaznym wnętrzu domu teściów, w Wejherowie ponownie dochodzi do tajemniczych zdarzeń. Czyż nie jest prawdą, że:
"życie miasta, gorączkowe, pełne niezdrowych rumieńców, jak u suchotnika"
znowu musiało zawładnąć umysłami mieszkańców i poprowadzić ich ku czynom dekadenckim?
W zagadkowych okolicznościach znikają dwie dziewczynki, córki jednego z pracowników właściciela fabryki wyrobów tytoniowych. W śledztwo angażuje się, jakżeby inaczej, elegancki i obdarzony dziewiętnastowieczną wrażliwością Ignaz Braun. Wiele tropów, mnóstwo podejrzanych i typowa już dla tej serii powieściowej akcja doprowadzą czytelnika do siedziby zgromadzenia ezoterycznego i tajnych seansów spirytystycznych. Po drodze nie zabraknie wątków patriotycznych, choćby działalności Towarzystwa Śpiewaczego w Prusach Zachodnich, a także spaceru po cmentarzu w Dzień Zaduszny.
Nie sposób zdradzić więcej szczegółów związanych z fabułą powieści, dość powiedzieć, że pojawią się nowi bohaterowie, ale nie zabraknie tych, do których przyzwyczaił nas już Piotr Schmandt.
A zakończenie? Wyjątkowo dramatyczne i pozostawiające czytelnika z bijącym mocniej sercem.


Z wielką przyjemnością przeczytałam powieść "Fabryka Pokory". To kryminał retro, który poza warstwą fabularną dostarcza czytelnikowi sporą dawkę historii i obyczajowości związanej z życiem ludzi, których spokój i względną stabilizację przerwał wybuch I wojny światowej. Wprawdzie na kartach powieści nic jeszcze nie zapowiada tej hekatomby, ale niektóre losy bohaterów świadczą o tym, że rewolucja puka już do bram niewielkiego miasteczka uwikłanego w trudne dzieje polsko - niemieckie.
Co mnie urzekło? Podobnie jak wcześniej cieszyło mnie, że mogę smakować, i to dosłownie, atmosferę lat minionych. Niech małą zachętą będzie stary kolonialny przepis na babeczki z chili (którego proweniencję autor wyjaśnia w podziękowaniach umieszczonych na końcu książki), lub wspaniały rosół czy gęsina goszcząca na stołach bohaterów powieści. Jeśli dodam do tego aromat palonych cygar i perfum "l'Effleur" firmy Coty myślę, że będzie to wystarczającą zachętą, aby sięgnąć po ostatnią część serii o kryminalnych sprawach inspektora Brauna.
Może jeśli popatrzycie na planszę "ouija" ujrzycie wizję kolejnych przygód sympatycznego i szarmanckiego detektywa? Pan Piotr Schmandt nie mówi nie. Pozostaje więc czekać i delektować się lekturą całej dotychczasowej serii, do czego zachęcam uprzejmie właśnie dzisiaj, 29 lutego.

Tytuł: "Fabryka Pokory"
Autor: Piotr Schmandt
Wydawnictwo: Wydawnictwo Oficynka
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 394
seria: sprawy inspektora Brauna   

Za książkę do recenzji dziękuję Wydawnictwu



5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem wysoce zawiedziony, że nikt jeszcze nie przejrzał na oczy i nie komentuje Pani wpisów! Ktoś kiedyś wspomni moje słowa. W takim razie apeluję do tych, którzy rozumieją, na czym polega recenzowanie. Jeżeli po przeczytaniu poczuli Państwo chociaż przez moment klimat, wciąganie przez Panią Beatę w nastrój tej powieści BEZ zdradzania przez nią ważnych elementów fabuły, to czegóż chcieć więcej?

    Jak widać są jeszcze autorzy piszący na kanwie lat minionych, typu Lew Tołstoj, Fiodor Dostojewski, kiedy to na egzystencję człowieka składały się drobnostki, o których rozmawiano, prowadzono długie dysputy. Jeżeli o naszym jestestwie nie decyduje rytm dnia codziennego lub też ucieczka od niego, to co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarze są miłe, to prawda. Może jednak zaglądają tu czasem ludzie, którzy po przeczytaniu moich przemyśleń zerkną na daną książkę w księgarni. Czegóż chcieć więcej?
      Cieszy mnie Pana opinia. I jestem wdzięczna. Powieści pisarzy, o których Pan wspomina mają niezaprzeczalny urok. Wspaniale, że współcześni pisarze nadal piszą w tej konwencji.

      Usuń
    2. Komentarz to takie odwdzięczenie się za pracę, jaką Pani lub Pani podobni włożyli. Doceniać dobrą pracę trzeba, jest to wręcz konieczne. :)

      Usuń
    3. Może kiedyś tego doczekam. Jest wielu podobnych do mnie, nawet lepszych zapewne. A ja, nie zawsze potrafię się reklamować ;-)

      Usuń