Każda powieść kryminalna napisana przez Jørna Liera Horsta przynosi nową sprawę, którą musi rozwikłać komisarz William Wistting. Już dawno skradł moje serce jako policjant, zwyczajny człowiek z normalnymi problemami, do którego bez wahania zwróciłabym się w razie kłopotów.
W "Gdy morze cichnie" rozpoczął śledztwo, które z każdym dniem przynosiło nowe znaki zapytania, nowe nazwiska, kolejne tropy i zagadki do sprawdzenia. Zazwyczaj bowiem w taki sposób pracował, każda ze spraw, którymi dotąd zajmował się ze swoimi współpracownikami, była prowadzona żmudnie, do tego stopnia, że niekiedy nie posuwała się ani o krok. Nie inaczej było tym razem, choć nowa kryminalna rozgrywka sięgnęła najwyższych szczebli władz, a zakończenie przyniosło duże zaskoczenie.
Kiedy morze jest ciche i spokojne a miasto spowija jesienna mgła, pojawiają się kolejne tajemnice. Najpierw na schodach miejskiej apteki zostaje porzucony ranny w brzuch mężczyzna. Ktoś chciał, żeby odpowiednie służby znalazły go i udzieliły niezbędnej pomocy. Następnie na pogorzelisku, które pozostało po spalonym domku letniskowym, policja znajduje niezidentyfikowane zwłoki. William Wisting, bazując na swoim doświadczeniu, szybko domyśla się, że dwa wspomniane incydenty muszą łączyć się z sobą. Musi tylko odnaleźć odpowiednie wskazówki. Ale jak znaleźć dobre rozwiązanie jeśli piętrzą się niewiadome, a co gorsza pojawiają się kolejne zwłoki wyrzucone na plażę, a do tego pewien jacht porzucony przez nieokreślonych właścicieli ginie w najmniej spodziewanym momencie, gdy na jego pokładzie odkryto niejasne przesłanki związane z przestępczą działalnością.
Wszystkie okoliczności, kumulujące się tajemnice, wciąż nowe tropy prowadzą nas bardzo powoli do celu, jednak nic tu nie wydaje się oczywiste, jak to u Horsta bywa, zostajemy wciągnięci w opowieść, w której wszystko jest świetnie ukryte przed naszym wzrokiem, każdy szczegół jest ważny, co dopiero pod koniec okazuje się tak oczywiste, że możemy śmiało zawołać: Tak! Przecież o tym wiedziałam/-em, ale umknęło mi nieopatrznie!
Na tym polega kunszt prozy Horsta, umiejętność budowania dobrze opowiedzianej i wiarygodnej historii kryminalnej, gdzie wszystko poparte jest skrupulatną pracą śledczych, świetną znajomością ludzkiej natury w pakiecie z analizą myśli i emocji wszystkich bohaterów powieści. Najważniejsza jednak, moim zdaniem, jest rzetelność w ukazywaniu postaci biorących udział w opisywanej historii. Wszystkie są prawdziwe, jak to się często mówi: to ludzie z krwi i kości. Główny śledczy nie jest superbohaterem, ma swoje wady, choć nie są one przedstawione w sposób karykaturalny. Jego współpracownicy to zwyczajni policjanci z małego komisariatu, twardo stąpający po ziemi, ale mający swoje przyzwyczajenia, wyrażający obawy i poglądy, które nie są obce współczesnemu czytelnikowi.
W oparciu o ciekawie skonstruowane postaci, tło fabularne i kryminalną intrygę, dobrze jest towarzyszyć bohaterom powieści "Gdy morze cichnie" w ich codzienności, która bywa niebezpieczna. Tak niebezpieczna jak może okazać się i nasza zwykła egzystencja, przed czym ostrzega nas często współczesna rzeczywistość.

Wielbicieli powieści kryminalnych norweskiego pisarza nie muszę zachęcać do przeczytania kryminału "Gdy morze cichnie". Oni już wiedzą, co dobre. Na pewno nie zawiodą się na tym tytule. Nowym czytelnikom gorąco polecam wszystkie wydane w Polsce tomy cyklu o Williamie Wistingu, tym bardziej że teraz już łatwiej jest czytać je w odpowiedniej kolejności. Ja zaś czekam na ostatnie dwie części, których premiera została zaplanowana na nadchodzący 2018 rok.
Tytuł: "Gdy morze cichnie"
Cykl: William Wisting - tom 3
Autor: Jørn Lier Horst
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Smak Słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz